czwartek, 27 listopada 2008

szkolna wycieczka "made in china"

   Postanowiłam wybrać się na wycieczkę organizowaną przez szkołę. Jaki lepszy sposób zmobilizowania się w czwartkowe popołudnie? Celem wycieczki było "Obserwatorium" na jednej z piękniejszych nankińskich gór, zwanej Zijin Shan, czyli Purpurowozłota Góra.

   Za wycieczkę zapłaciliśmy po 10 yuanów, za co miała nas czekac jakaś pamiątka i wspólny posiłek później. Rozentuzjazmowani wsiedliśmy wiec do autokaru, a że dzień był przepiękny zawczasu rozprawialiśmy o przyjemnościach, które nas czekają.

   Jakim zaskoczeniem było dla większości z nas, że celem wycieczki był de facto parking pod bramą do parku, a pamiątkami, najtańsze chyba możliwe, ręczniczki i mydła! Na dodatek nie było wspólnego posiłku, tylko bony do stołówki... A wycieczka skończyła się zanim się zaczęła, o godzinie 16, bo wtedy przecież chińczycy kończą pracę...

   Aż trudno uwierzyć, że te roześmiane, zadowolone twarze naszych organizatorów nie były jakimś paskudnym żartem.



widok na Jezioro Ciemnego Wojownika (Xuanwu Hu), Pałac Słońca (Taiyang Gong) i wieżowce :)






piątek, 21 listopada 2008

oszczędność

   Na całym świecie taksówkarze zarabiają niezbyt wiele. Paliwo jest drogie a klientów zawsze za mało. W Chinach istnieje wiele sposobów radzenia sobie z problemami użytkowania zbyt dużej ilości zasobów, taksówkarze mają jeden pozwalający oszczędzić na paliwie. Czy aby jednak na pewno? Jeżdżąc autobusami zauważyłam śmieszną rzecz, na każdych światłach lub w korku wyłącza się silnik. Wiem, że moja wiedza na temat motoryzacji nie jest wielka, ale czy przypadkiem zapalanie go na nowo i rozgrzewanie silnika nie zabiera więcej energii niż pozostawienie go w ruchu, ale na luzie?
   Ciekawą sytuację zauważyłam także na postojach taksówek, gdzie jest dużo gości, głównie przed klubami nocnymi – taksówkarze wychodzą z samochodów i pchają je! To się nazywa oszczędność!!! 
   Naprawdę podziwiam Chińczyków za ich zapał do oszczędzania, bo czy w życiu chodzi tylko o wygodę? Może tu naprawdę jest tak, że jak się odejmie w jednym miejscu to automatycznie dodaje się w innym? Trochę jak z oszczędzaniem pieniędzy na niepaleniu papierosów ;) Czy działa to już pewnie sprawa indywidualna. W każdym razie gratuluję Chińczykom pomysłowości! 


niedziela, 16 listopada 2008

piątek, 14 listopada 2008

pytanie retoryczne

W którym kraju na świecie na dwóch pasach ruchu jeździ się w trzech rzędach?

poniedziałek, 10 listopada 2008

DYM

    Generalnie w Chinach żyje się bardzo spokojnie. Zwłaszcza kiedy nie potrzebuje się tony wszelkiego rodzaju specyfików do wybielania skóry. Bywają jednak dni, kiedy trudno jest zasnąć.
    Chiny lubią swoje pozory, dobrze się w nich czują, jak w swojej sztucznej bieli i z nowymi starożytnymi grobowcami i świątyniami. Chyba chcą w nie wierzyć. Może wiedzą, że nie mają innego wyjścia, jeśli nie chcą mieć karmionego strachem raka koło trzydziestki.
    Jednak właśnie w Chinach co chwilę dochodzi do wielkich tragedii. Wiem, można to zrzucić na liczną populację, brak warunków finansowych na wprowadzenie podstawowego bezpieczeństwa pracy itd. Czy Chińczycy czegoś się na tych tragediach uczą? Chyba nie. W lipcu, przed moim przyjazdem tutaj w Nankinie wybuchł zbiornik chemikaliów. Kiedy przyjechałam okazało się, że tysiące dzieci wylądowało w szpitalach, a część z nich umarła, bo do mleka postanowiono dodawać melaminę. Po co? Żeby się wydawało, że jest w nim więcej protein! Wielki skandal na światową skalę. Co się okazuje po dwóch miesiącach? Melaminą zatruwane są jajka na drugim krańcu Chin. Powód? Ten sam.
    Czy więc dziwne jest, że miałam totalny atak paniki pewnego wieczoru?
A było to tak.
Ponieważ żyję tu zdrowo (!!!) chodzę na aerobiko_jogo_cosie. Robi mi to dobrze. Któregoś dnia po zajęciach poszłam na kolację – świetną, zdrową zupę. Wieczór był niesamowity. Jak zwykle wcześnie zrobiło się ciemno, a powietrze wypełniała ciepła mgła. Dlaczego jednak mgła miała kolor popielatożółty i zapach tysiąca ognisk z mokrych liści? Zjadłam i wróciłam do domu. Wszak czeka mnie kolejny dzień ze szkołą, pracą i sportem. Trzeba się wyspać.
Nagle, już po północy, dostaję sms'a – „nie wiem czy wiadomość jest do końca wiarygodna, ale koleżanka Chinka przysłała mi info, że w Nankinie wybuchła fabryka chemikaliów, lepiej zamknij okna i nie wychodź.”
    No ładnie, rzeczywiście zapach dziwny, powietrze gęste i niewiele widać, stan rzeczy pogłębia się. Panika. Mokre szmaty na okna, pod drzwi itp. Telewizor, Internet … NIC. Zero wieści! Kompletna cisza. Cieszą się tylko ze swoich kolejnych osiągnięć w dziedzinach takich jak blokowanie stron internetowych.
    Co z tego wyszło? Nic, na szczęście. Okazało się, że okoliczni farmerzy wypalali pola. Następnego dnia w tutejszej gazecie wyczytałam, że wiele osób trafiło do szpitala z powodu problemów z drogami oddechowymi. Dzieci nie powinny w takich warunkach wychodzić z domów itd. Wszystko po fakcie. Wszystko PO. Dlaczego Chińczycy są właśnie tacy? Dlaczego nie ma właściwie dnia, żeby się nie zastanawiać czy to co mnie otacza, co jem, czego dotykam, nie zagraża mojemu zdrowiu? Tu się ludzi nie informuje o niebezpieczeństwie póki mogą go uniknąć. Trochę jak Sparta? Heh. Silni przetrzymają, reszty i tak jest za dużo.
    Panikowanie jest bez sensu, bo zaciemnia umysł. Ale czasem…czasem trudno jest pozostać spokojnym. Śmieszne wręcz jak szybko człowiek może się poczuć samotny i bezradny. Z daleka od bliskich, w obcym, niezrozumiałym świecie. Bo Chiny, jak fascynujące, tak są i przerażające. Czasami.