Generalnie w Chinach żyje się bardzo spokojnie. Zwłaszcza kiedy nie potrzebuje się tony wszelkiego rodzaju specyfików do wybielania skóry. Bywają jednak dni, kiedy trudno jest zasnąć.
Chiny lubią swoje pozory, dobrze się w nich czują, jak w swojej sztucznej bieli i z nowymi starożytnymi grobowcami i świątyniami. Chyba chcą w nie wierzyć. Może wiedzą, że nie mają innego wyjścia, jeśli nie chcą mieć karmionego strachem raka koło trzydziestki.
Jednak właśnie w Chinach co chwilę dochodzi do wielkich tragedii. Wiem, można to zrzucić na liczną populację, brak warunków finansowych na wprowadzenie podstawowego bezpieczeństwa pracy itd. Czy Chińczycy czegoś się na tych tragediach uczą? Chyba nie. W lipcu, przed moim przyjazdem tutaj w Nankinie wybuchł zbiornik chemikaliów. Kiedy przyjechałam okazało się, że tysiące dzieci wylądowało w szpitalach, a część z nich umarła, bo do mleka postanowiono dodawać melaminę. Po co? Żeby się wydawało, że jest w nim więcej protein! Wielki skandal na światową skalę. Co się okazuje po dwóch miesiącach? Melaminą zatruwane są jajka na drugim krańcu Chin. Powód? Ten sam.
Czy więc dziwne jest, że miałam totalny atak paniki pewnego wieczoru?
A było to tak.
Ponieważ żyję tu zdrowo (!!!) chodzę na aerobiko_jogo_cosie. Robi mi to dobrze. Któregoś dnia po zajęciach poszłam na kolację – świetną, zdrową zupę. Wieczór był niesamowity. Jak zwykle wcześnie zrobiło się ciemno, a powietrze wypełniała ciepła mgła. Dlaczego jednak mgła miała kolor popielatożółty i zapach tysiąca ognisk z mokrych liści? Zjadłam i wróciłam do domu. Wszak czeka mnie kolejny dzień ze szkołą, pracą i sportem. Trzeba się wyspać.
Nagle, już po północy, dostaję sms'a – „nie wiem czy wiadomość jest do końca wiarygodna, ale koleżanka Chinka przysłała mi info, że w Nankinie wybuchła fabryka chemikaliów, lepiej zamknij okna i nie wychodź.”
No ładnie, rzeczywiście zapach dziwny, powietrze gęste i niewiele widać, stan rzeczy pogłębia się. Panika. Mokre szmaty na okna, pod drzwi itp. Telewizor, Internet … NIC. Zero wieści! Kompletna cisza. Cieszą się tylko ze swoich kolejnych osiągnięć w dziedzinach takich jak blokowanie stron internetowych.
Co z tego wyszło? Nic, na szczęście. Okazało się, że okoliczni farmerzy wypalali pola. Następnego dnia w tutejszej gazecie wyczytałam, że wiele osób trafiło do szpitala z powodu problemów z drogami oddechowymi. Dzieci nie powinny w takich warunkach wychodzić z domów itd. Wszystko po fakcie. Wszystko PO. Dlaczego Chińczycy są właśnie tacy? Dlaczego nie ma właściwie dnia, żeby się nie zastanawiać czy to co mnie otacza, co jem, czego dotykam, nie zagraża mojemu zdrowiu? Tu się ludzi nie informuje o niebezpieczeństwie póki mogą go uniknąć. Trochę jak Sparta? Heh. Silni przetrzymają, reszty i tak jest za dużo.
Panikowanie jest bez sensu, bo zaciemnia umysł. Ale czasem…czasem trudno jest pozostać spokojnym. Śmieszne wręcz jak szybko człowiek może się poczuć samotny i bezradny. Z daleka od bliskich, w obcym, niezrozumiałym świecie. Bo Chiny, jak fascynujące, tak są i przerażające. Czasami.