niedziela, 28 września 2008

jedzenia ciąg dalszy

Tym razem poczyniłam dwa kolejne odkrycia: kukurydza w pieczona panierce - niestety jak dla mnie za tłusto i za mało smaku, gdyby była sól to by to jakoś przeszło, ale tak to tylko zapychacz bez specjalnych doznań dla podniebienia....no chociaż może estetycznie jest to ciekawe ;D I orzechy prażone, uwielbiam orzechy, a prażone z solą nie musza mnie do siebie długo przekonywać!






uwielbiam ten ich ..."marinizm" :D

piątek, 26 września 2008

kaligrafia

    Zaczęłam naukę kaligrafii. Moje koleżanki mają rację chyba porównując tą sztukę do taichi … Białasom wychodzi to niezgrabnie. Obserwując siebie stwierdzam, że wszystko chcę robić za szybko, a tu chodzi o zestrojenie całego ciała, umysłu i oddechu. I powooooli….manman lai, jak to mówią chińczycy ;) Przecież nie pierwszy raz mam do czynienia z koniecznością wyrysowania/wymalowania kilometrów kresek i linii więc dam radę.
   Nie zostałam może wielkim, ani nawet małym grafikiem, nie zostanę też raczej kaligrafem z prawdziwego zdarzenia, ale jakie to niesamowite doświadczenie uczyć się cierpliwości do siebie samej!
   Co jakiś czas wrzucę jakieś próbki postępów, w miarę ich pojawiania się, więc nie oczekujcie tego za często :P A póki co rozrabiam kolejną porcję tuszu ;D

środa, 24 września 2008


   Ludzie żyją w tym wielkim mieście tak, jakby żyli nadal w niewielkim miasteczku. Życie, prawdziwe życie, toczy się na niewielkich obszarach, wśród małych uliczek i w głębi ich skomplikowanych zabudowań, w których czasem można znaleźć przejście na druga stronę, a czasem nie. Trochę to chyba jak w pekińskich hutungach (nazwa typu uliczek w tradycyjnej zabudowie), ale nie byłam tam, więc nie wiem ;D
   Faktem jest, że życie dzieje się na ulicy. Z praniem, gotowaniem, telefonowaniem, szyciem, naprawianiem obuwia, itd. A wszystko to tuz obok wielkich, szerokich ulic. Heh, aż mnie dreszcz przechodzi, jaka tam musi być samokontrola społeczna. Wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko. Podejrzewam też, że wszyscy sprzedawcy w mojej okolicy tez juz mnie znają, z czasem zaś będą wiedziec o mnie wiecej i więcej.


no dobra, tego nie uratowałam...ale piękności. konkurs na to, co to za motyl ;)


tak, takie sarenki to oznaka pewnej, jak mniemam, sieci aptek.


klatka i klatki



poobiednia drzemka, do pracy wraca się tu o 14 /14.30


budka telefoniczna...czy może centrala...


naprawa motorowerów (takich na prąd)


krawiec/poprawki krawieckie


szewc....ale do czego są te maszyny nie mam pojęcia, chyba muszę spytać ;)


mini markiet w pigułce


pralnia

toalety publiczne w Nankinie

Nankin to chyba jednak bardzo wyjątkowe miasto. Publicznych toalet nie wyczuwa się z odległości 15 czy więcej metrów…!!! Wiele osób opowiadało mi, że niezaprzeczalnym dowodem na to, że jest się w Chinach jest właśnie ten smród dookoła toalet. Chińczycy dopiero stosunkowo niedawno zaczęli wprowadzać u siebie zachodnie muszle klozetowe, zwykle jest to odpływ dziura, lub rynnowata dziura biegnąca przez wszystkie kible na jednej linii. Zwykle też ścianki sięgają mniej więcej z wysokości nad kostką do ramienia i wejście nie ma drzwi….Okej, nawet dyby były i tak widać kucający tyłek i cały proces….
Tak czy siak, wracając do tematu, Nankin jest pod względem zapachu całkiem wyjątkowy, Przechodziłam już obok i nawet korzystałam z różnych toalet publicznych i muszę powiedzieć, że chyba najmniej miłą, póki co okazała się toaleta na moim własnym kampusie. Tak, śmierdziała.




Aha, w pewnej restauracyjce wpadliśmy na doskonłą formułę radzenia sobie z kwestią zapachową w toalecie, mianowicie - zakaz robienia kupy.

niedziela, 21 września 2008


kaczka, kacze głowy, kacze nóżki (pazurki), czyli przysmaki mieszkańców Nankinu


stragany z owocami, jak wiele stoisk z jedzeniem, otwarte sa do późna w nocy


a może baozi? buły na parze z różnymi nadzieniami (słodka fasola, mięso, warzywa)


zielone mandarynki, smaczne, orzeźwiające bardzo, ale nie mają tego zapachu co pomarańczowe


bawarka z "perłami" ;D perły to kuleczki z jakiejś_tam_mąki, jak widać czarnej :D bardzo dobre, odpowiednio zapychające na śniadanie, ostatnio jednak odkryłam, że zamiast macznych kuleczek można dostać kawałki ananasa, pyyyyycha. bawarka z czekoladą i ananasem, mniaam.


a tu, no właśnie, każdemu należy się kolacja. a że sklepy otwarte do późna...no cóż, obsługa też ludzie! między półkami z kosmetykami wcinamy ryż z kilkoma potrawami.

poniedziałek, 15 września 2008

Xuan Wu Hu

Z tego, co czytałam i uczyłam się o historii Chin, wydaje mi się, że syn pierwszego cesarza dynastii Tang, trzeci co do starszeństwa książę, właśnie w tej bramie uśmiercił swoich, stojących na drodze jego panowania, braci. O ile dobrze pamiętam funkcjonuje to pod nazwą Incydent z Xuanwu Men (czyli bramy Xuanwu - Ciemnego wojownika). Pokrótce przybliżając, książę uważał, że najlepiej nadaje się do rządzenia nowo powstałym krajem, postanowił więc posłużyć się spiskiem do osiągnięcia swych celów. Najpierw zmusił ojca do usunięcia się z tronu, a następnie zaprosił braci z odległych posterunków na naradę. Kiedy ci wjeżdżali do miasta, brama nagle zamknęła się z obu stron. Taki był koniec braci i początek panowania bardzo utalentowanego cesarza. Działo się to w połowie VII wieku naszej ery.

Czy brama pochodzi z tamtych czasów? Nie, na pewno nie. Razem z murami miejskimi odbudowywane i przebudowywane, ostatni raz za panowania dynastii Qing, czyli między XVII a XX wiekiem. Z resztą jakoś nie wiem, czy to rzeczywiście mogła by być ta właśnie, tak zapamiętana przeze mnie, brama.
Faktem jest, że teraz otwiera ona kompleks parkowy nad jeziorem Xuanwu. Znajdują się tam między innymi Ogród Ptaków, Ogród różany, Park rozrywki dla dzieci, Ogród lotosów i Plac Lotosów, Świątynie buddyjskie, Ogród zakochanych itp. Miejsce nie jest ogromne, ale chińczycy potrafią na małej przestrzeni stworzyć wrażenie jej rozległości. Park składa się z kilku wysepek połączonych malowniczymi mostkami. Wszędzie zaś dookoła rozciąga się widok na wieżowce, mury miejskie i góry.





Doskonały przykład zastosowania skały perforowanej. Jest to ulubiony materiał Chińczyków, używany głównie w "ogrodach południowych". Ogrody te charakteryzują się tym, że na małej przestrzeni tworzy sie iluzję skomplikowanego krajobrazu, zawierającego góry, rzeki, roślinność, trochę wody oraz różnego rodzaju pawilony i ściany, a także wiele okrągłych przejść i okien.









A co to za kurki w tym kurniku? A nie, przepraszam, to Ogród Ptaków.... ja tu czegoś nie rozumiem...












Tam na drzewach to nic innego, jak pawie. Bardzo, bardzo oryginalny obrazek ;D





















Powyższe 13 zdjęć zrobiłam w czymś, co zdaje się jest dużą częśćią opuszczonego Ogrody Ptaków. Można zobaczyć tu własnie idealny przykład formuły "ogrodu południowego" (nazwa od tego, że ogrody takie powstawały własnie na południu Chin. Na północy przeważały gigantyczne parki cesarskie, w których można było polować i spędzac dnie na podróży, połozone były głównie przy dość dużych zbiornikach wodnych). Te ściany połączone z budynkami i okragłe przejścia, altanka, to jest właśnie to. Bardzo przykre, że tak opuszczone i pozostawione swojemu losowi.










Życzenia i prośby. Można tu napisać jakieś marzenie lub życzenie powodzenia. Dla siebie, rodziny, przyjaciół. Przecudne.